Uwaga! Blog zawiera treści przeznaczone dla osób, które ukończyły (co najmniej) 16 rok życia! Strona zawiera opowiadania z dokładnym opisem męsko-męskiego seksu, tak więc przeglądasz ją na własną odpowiedzialność. Blog przeniesiony z shuunaka-yaoi.blog.onet.pl

niedziela, 8 września 2013

One Shot: Sesja zdjęciowa

Szara Strefa, przez Boga zapomniana... Czyli tam gdzie Diabeł mówi dobranoc.

Muszę przyznać, że jestem z siebie zadowolona - w tak krótkim czasie publikuję nowego One shot'a :) Stwierdziłam iż nie ma sensu tyle czekać z kolejną publikacją, skoro frekwencja czytelników spada z każdym nowym postem co, nie ukrywam, mnie troszkę smuci. Widać długie przerwy nie służą temu blogowi... Postaram się poprawić i liczę, że coraz więcej osób tutaj zajrzy i pozostanie na dłużej. I co ważniejsze, że moje opowiadania, short story i one shoty przypadną im do gustu. Żeby niepotrzebnie nie przedłużać, chciałam przywitać Vive - dziękuję za dedykację i odwdzięczam się tym samym :)

~*~

Tytuł: Sesja Zdjęciowa
Pairing: Die x Shinya (Dir En Grey)
Gatunek: OneShot, fanfiction
Rating: +18
Długość: 4.713 słów
Ostrzeżenia: Brak.
A/N: Pisałam to bardzo, bardzo dawno temu... tak więc proszę o wyrozumiałość :) 

„Nie poddawaj się, bo drugiej szansy
możesz już nie dostać…”

Od jakiegoś czasu siedzieli w studio i czekali, aż rozpocznie się sesja fotograficzna przygotowana specjalnie dla jednego z magazynów będących obecnie „na topie”, czyli po prostu przepełnionego bzdetami, którymi faszerowane są nastoletnie umysły. Innymi mi słowy, kolejny ciężki dzień. Do przybycia fotografa mieli jeszcze trochę czasu, co każdy z nich skrzętnie starał się wykorzystać. Kyo siedział rozwalony na kanapie i narzekał, że musiał tutaj przyjść o tak nieludzkiej porze. „Jakby nie mogli przesunąć tej sesji o kilka godzin!” Shinya siedział obok i piłował paznokcie, zupełnie nie przejmując się zrzędzeniem wokalisty. Kaoru, jako lider, poszedł dogadać szczegóły sesji przy okazji zabierając ze sobą menagera, aby omówić kwestie  finansowe. Toshiya nie przejmując się nikim i niczym siedział sobie w fotelu czytając jedną z tych odmóżdżających gazetek. Oczywiście tłumaczył się faktem, że chce tylko sprawdzić czy nie napisali czegoś na ich temat. Die nie mogąc dłużej wytrzymać tej przytłaczającej atmosfery postanowił rozprostować kości.

— Idę do automatu. Coś ktoś chce?
— Możesz przynieść wodę, umieram z pragnienia. — powiedział Toshiya.
— To ja też chcę… — burknął Kyo — Albo nie! Królestwo za kawę! — zawył nadal obrażony wokalista.
— A dla ciebie, Shin-chan?
— Odtłuszczone Latte, bez cukru, z różową posypką. — odpowiedział nie zaszczycając czerwonowłosego spojrzeniem, nadal zawzięcie piłując paznokcie — A, i możesz przynieść mi jakieś ciastko.
— A może frytki do tego?

Nie doczekawszy się odpowiedzi wzruszył ramionami i zniknął za drzwiami. Po drodze miał nadzieję spotkać Niikure, aby dowiedzieć się czegoś o ich dzisiejszej sesji. Był ciekaw czy będzie to normalna sesja czy kolejna z serii pt. „Mroczni i Seksowni”. W sumie było mu to obojętne, ale dobrze wiedzieć na co się przygotować. Psychicznie ma się rozumieć. Przypomniał sobie również, że po powrocie do domu musi sprzątnąć mieszkanie, bo jeśli wpadłby tam sanepid, to by mu je chyba zamknęli. Będąc kompletnie zamyślonym, nie zauważył Lidera wyłaniającego się zza zakrętu. Zderzenie było nieuniknione.

— Sumimasen! — powiedzieli jednocześnie.
— Die? A ty gdzie już uciekasz? — zapytał rozbawiony Kaoru.
— Hahaha… Gdybym mógł, to już by mnie tu nie było, uwierz mi. Ale konsekwencje tegoż niegodziwego czynu jakie byś mi później zaserwował skutecznie mnie powstrzymują. I chyba nie tylko mnie. A odpowiadając na twoje pytanie… Do urządzenia zwanego automatem z napojami i żywnością. Coś czuję, że tylko on może mnie dziś uratować. — Niikura pokręcił głową z rozbawieniem — Też coś chcesz? Jak widać robię dziś za „hosta”. — poruszył brwiami, robiąc przy tym zabawną minę, na której widok lider nie mógł się nie roześmiać.
— W sumie to mogę się z tobą przejść.

Dalszą drogę przeszli w milczeniu mijając po drodze technicznych, kilku członków innych zespołów, jak i paru nieznanych im osobników. W końcu czemu się dziwić, przez ten budynek przewija się codziennie kilkaset ludzi. Jedni wracają, inni nie. Kiedy doszli do celu, Die zaczął przeszukiwać kieszenie w celu znalezienia jakiś drobnych. Po chwili stwierdził jednak, że takowych nie posiada i spojrzał błagalnym wzrokiem na kolegę po fachu. Kaoru pokręcił zrezygnowany głową i bezgłośnie powiedział „I tak mi oddasz.” Chłopak udając, że tego nie zauważył, zabrał szybko wszystkie drobne z jego portfela i począł wrzucać je do automatu. Wyciągnął cztery butelki wody, robiąc miejsce czarnowłosemu. Gdy maszyna wydała mu resztę, ruszył do automatu z kawą. Wziął czarną dla Kyo i latte dla perkusisty. Upewniając się, że lider rozmawia teraz z kimś z biura, sięgnął jeszcze po ciastko truskawkowe. Zginie marnie za roztrwonienie bilonu gitarzysty, ale jego zdaniem warto było.

— Die, coś ty tam nakupował?
— Tylko niezbędne rzeczy. — już chciał się odwrócić, kiedy to chłopak zajrzał mu przez ramię.
— I twoim zdaniem ciastko truskawkowe z bitą śmietaną jest tą niezbędną rzeczą? — jego starannie wyregulowana brew uniosła się ku górze, ewidentnie wyrażając powątpiewanie.
— Ano… Shinya chciał.
— Uuu... Daisuke się zakochał?
— Nie wiem o czym mówisz! — warknął nazbyt nerwowo czerwonowłosy odprowadzony śmiechem Kaoru.

Po powrocie do garderoby od razu wręczył Shiny’i jego „zamówienie” i próbował uspokoić Kyo, któremu nie dało się powiedzieć, że kawę przyniesie lider. Wokalista uparcie przeszukiwał gitarzystę nie dając wiary jego słowom i skamląc przy tym, że jak tak dalej pójdzie to kofeina wyschnie z jego żył, co spotkało się oczywiście z ogólnym rozbawieniem. Na szczęście przed gniewem blondyna uratował ich Kao, który wręczył mu kubek z kawą i kazał się w końcu zamknąć, bo chce powiedzieć czego się dowiedział. Okazało się, że dziś czeka ich sesja w typowym stylu Visual Kei. Nie minęła chwila, a pojawił się asystent fotografa informując ich, że muszą już iść się przygotować.

Kiedy tylko się pojawili sztab wizażystów, fryzjerów jak i stylistów od razu wziął ich w obroty. Jak zwykle w takich sytuacjach każdego najpierw pomalowano i uczesano, a następnie wręczono każdemu z nich odpowiedni zestaw ubrań.

— Oh, jak to dobrze, że Kyo-sama jest dziś taki spokojny. I nie krzyczy… — szepnęła jedna ze stylistek.
— A czemu miałby krzyczeć? — podpytała druga, widocznie nie będąca w temacie.
— Widać, że jesteś tutaj nowa. Ostatnim razem jak tutaj byli, Kyo-sama był w bardzo złym nastroju i krzyczał, że nie ma ochoty zakładać sukienek.
— Potem Kaoru-sama i Die-sama musieli go po całym studio z sukienką gonić, żeby go w nią ubrać. Narobili rabanu w całym budynku i chyba nie było tutaj nikogo, kto nie zostałby przez niego zbluzgany. Nie obyło się przy tym bez krzyków, rozmazanego makijażu i poprawek u fryzjera… — dodała przechodząca tuż obok fryzjerka — a ile śmiechu przy tym było… i pracy.

Po około godzinie, każdy z członków Dir En Grey był już umalowany i gotowy do sesji. Kyo został siłą wciśnięty w czarną tunikę, ciągnącą się aż do ziemi, z długimi rękawami, wokół których owinięte były różowo-zielono-fioletowe żyłki i z tak samo długim kołnierzem sięgającym łokci. Tunika od przodu została przecięta na dwoje, od kolan w dół. Po lewej stronie widniał misternie wyhaftowany różowy smok. Pod spód dostał czarne spodnie i buty z klamrami na koturnie. Do tego jeszcze jedwabne rękawiczki, również w czerni. Fryzjerka spryskała mu włosy różowym tonerem i zgrabnie upięła do góry. Do tego mocno podkreślone czernią oczy i usta pociągnięte stalowo-szarą szminką.

Toshiya dostał do ubrania coś na wzór granatowo-czarnego kimona, typowo kobiecego. Od góry było jednak rozłożone, ukazując szyję i ramiona muzyka. W pasie przewiązane obi i zawiązane na plecach. Rękawy sięgały nadgarstków i były delikatnie rozszerzane u końca. Lewa, wierzchnia  część owego stroju kończyła się wysoko nad kolanem, natomiast prawa, będąc o wiele dłuższą, zwisała jakieś dziesięć centymetrów nad podłogą. Do tego rajstopy w czarno-niebieskie pasy, glany z klamrami w kształcie czaszek, czarna obróżka na szyi i tak jak w przypadku Kyo — rękawiczki. Na serdecznym palcu prawej ręki miał srebrny pierścionek. Włosy podpięte do góry, a kilkanaście pasemek zostało poskręcanych w delikatne loki. Dopięto mu także kilka niebieskich, syntetycznych pasemek. Grzywkę pofarbowano mu za to na granatowo. Oczy pomalowano na czarno, a usta podkreślono granatową szminką.

Kaoru miał na sobie czarną, lateksową tunikę z krótkim rękawem, zapinaną pod szyją, sięgającą do kostek z rozcięciem ciągnącym się aż od bioder. Pod spodem miał założone czarne, także lateksowe, spodnie i do tego buty na koturnie. Na dłoniach miał skórzane rękawiczki bez palców, sięgające łokci. Końcówki włosów pofarbowano mu na czerwono, nastroszono i podpięto do góry. Oczy pomalowano na czarno, tak samo jak usta.

Shinya został ubrany w czarną sukienkę z lateksu obszytą bordowym futerkiem przy rękawach i dekolcie w kształcie litery V. Przód sukni sięgał nad kolana, tył za to był do samej ziemi, ciągnąc się za blondynem niczym tren. Na klatce piersiowej materiał został podpięty trzema złotymi klamrami. Rękawy nad łokciami zostały uszyte z materiału zrobionego na kształt pajęczyny. Do tego obróżka na szyję i wysokie, za kolano, lateksowe koturny. Włosy przefarbowane na miedziano-szkarłatny kolor. Lewa połowa włosów uczesana została w grube, przypominające te należące do porcelanowych laleczek, loki. Oczy pomalowane na czarno, a usta muśnięte bordową szminką. Jego strój zdecydowanie przykuwał najwięcej spojrzeń, nie tylko damskich.

Die, który został wyszykowany jako ostatni, miał na sobie czarno-szary bezrękawnik z futerkiem sięgającym aż po szyję. Pod spodem założoną miał czarną, przezroczystą koszulkę z długim rękawem. Do tego krótkie spodenki z trzema paskami obitymi ćwiekami, z czego jeden przeplatany srebrnym łańcuszkiem. Wysokie buty na koturnie pod kolana, wydłużone o coś, co kształtem przypominało ochraniacze. Podobną ozdobę miał na łokciach. Do tego dostał jeszcze czarne, skórzane rękawiczki bez palców sięgające nadgarstków. Jego czerwone włosy potapirowano i za pomocą super mocnej gumy do włosów powyciągano we wszystkie możliwe kierunki. Oczy pomalowane miał na czarno, a usta muśnięte bezbarwnym błyszczykiem.

Po około dziesięciu minutach zaprowadzono ich do specjalnie przygotowanej sali, w której miała się odbyć sesja. Fotograf i jego pomocnik już tam na nich czekali. Bez zbędnej gadaniny powiedział każdemu jak się mają ustawić i zaczął pstrykać fotki, co chwila zmieniając zdanie, co do ogólnej koncepcji. Raz kazał stać im daleko od siebie, raz blisko, raz patrzeć w obiektyw, a innym razem w różne kierunki. Nie minęło pół godziny, a każdy miał już tego serdecznie dość.

— No dobra chłopcy… Kaoru stań po lewej, bokiem. Zegnij trochę prawe kolano i oprzyj prawą dłoń na biodrze. Patrz przed siebie… O tak, świetnie! — flesz błysnął kilkukrotnie — Shinya podejdź do niego, odchyl się delikatnie bokiem… nie bardziej w moją stronę, o tak. Złap boki sukienki i podnieś je trochę w górę. — kolejne zdjęcia pojawiały się na ekranie laptopa stojącego nieopodal —  Aha, a teraz oprzyj ciężar ciała na lewej nodze. Bosko! Die stań przodem do Shinyi. Ugnij lewe kolano... Tak… teraz weź zahacz lewą dłoń na jednym z pasków, najlepiej tym najszerszym. Pochyl delikatnie głowę i patrz się w buty Shinyi. — po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk migawki — Toshiya, podejdź do Die i stań do niego tyłem. Nie… Stań trochę przed nim, bokiem do mnie, a tyłem do niego. Tak, stój tak. Puść dłonie wzdłuż ciała, świetnie. I wysuń trochę w bok prawą nogę. Kyo, nie wykrzywiaj się tak i stań pomiędzy nimi. Podnieś lewą rękę i złap za przód kołnierza, tak. Ale nie patrz się tak na mnie jakbyś miał mnie zaraz zabić. —  o ile to możliwe, spojrzenie wokalisty stało się jeszcze bardziej mordercze niż przed chwilą, ale mężczyzna nic sobie z tego nie robił, ba! zbył to nawet śmiechem — Spójrz odrobinkę w prawo… tak. A teraz postaraj się przybrać znudzony wyraz twarzy. Stójcie tak chwilkę. Świetnie! Mamy to! Dobra koniec na dzisiaj. Shinya, Die idźcie do garderoby poprawić makijaż i chwilę odpocząć.

— Po co? — spytali niemal równocześnie.
— Jak to po co? Wasza wspólna sesja. Macie dziesięć minut.
— Ale jak to wspólna sesja?! Nie było o tym mowy… — Shinya zaczął panikować.
— Shin-chan, miałem wam właśnie o tym powiedzieć… — zaczął Kaoru.
— Ale dlaczego akurat teraz?!
— Bo wcześniej nie było czasu.
— Musimy? Nie możemy tego przełożyć…?
— Nie, nie możemy, bo nasz manager wziął już za to pieniądze, a teraz mnie nie denerwuj i idźże wreszcie bo ci przerwa minie. — lider definitywnie zakończył rozmowę.

Zdenerwowany Shinya spojrzał na niego spode łba i obróciwszy się napięcie ruszył do garderoby. „Jak ja mogę mieć teraz z nim sesję…? On… będzie tak blisko, nie chcę by zauważył!” Zagryzł wargę. „Pewnie teraz myśli, że jestem na niego wkurzony…  albo, że zachowuję się jak pieprzona Diva. Ale to przecież nie prawda!” Bił się z własnymi myślami. „Ale… ja tak bardzo nie chcę być teraz obok niego. I tak już mi duszno po naszej wspólnej sesji, a co dopiero sam na sam… Jeszcze zacznę się rumienić i będzie miał powody do swoich głupich żartów!” Zacisnął dłonie w pięści. „Och, Die, żebyś ty wiedział przez co ja muszę teraz przechodzić, ale zrozum… boję się powiedzieć prawdę!”

— Shinya-sama? — podeszła do niego jedna ze stylistek.
— Czego?! — warknął nieźle już wkurzony blondyn, nie przejmując się zlęknionym spojrzeniem kobiety.
— J-ja przepraszam, że przeszkadzam… Aida-san kazał panu dać te ubrania, to na tę sesję.
— A, dziękuję… Połóż na krześle. — odetchnął kilkukrotnie, chcąc się uspokoić i posłał wychodzącej kobiecie przepraszający uśmiech.

Potarł palcami skronie wzdychając przy tym cierpiętniczo, po czym postanowił się w końcu przebrać. Sięgnął po, jak się okazało, kolejną sukienkę i doznał szoku. Była to stalowo-szara sukienka, sięgająca nie dalej niż do kolan. Cała była w koronkach i falbankach, przeszyta srebrnymi nićmi i cekinami.  Składała się z co najmniej trzech haleczek i jednej połyskującej warstwy wierzchniej. Dekolt odsłaniający szyję i ramiona. Rękawy sięgały niemal do kolan i były rozcinane od łokci w dół. Jednak tym co sprawiło, że Shinya miał ochotę zamordować wszystkich, którzy mu tylko wpadną w łapki, było rozcięcie z przodu sukienki. Aż się zapowietrzył, ale ponownie zerknął na krzesło i z ulgą stwierdził, że jest tam jeszcze dodatkowy kawałek materiału, który należało przypiąć z tyłu sukni. „Chociaż coś…” Do tego miał założyć czarne, podarte kabaretki i wysokie koturny z klamrami po bokach. Po policzeniu w myślach do dziesięciu, odpiął sukienkę którą miał na sobie i pozwolił, aby zsunęła mu się z ramion opadając na podłogę. Szybko przebrał się w „nową” i od razu zabrał się za zakładanie pończoch. Akurat ten moment wybrał sobie Die na wejście do garderoby.

— No, no… Shin-chan, ślicznie wyglądasz.
— Zamknij się. — nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, czuł jak pieką go policzki.
— No co, tylko stwierdzam fakty…

Shinya w końcu zapiął buty i spojrzał w kierunku czerwonowłosego. Zatkało go. „Kami-sama… Jaki przystojny!” Przez dłuższą chwilę bezceremonialnie się na niego gapił, z szeroko otwartymi ustami. Trzeba było przyznać, że Daisuke wyglądał niesamowicie. Miał na sobie lateksową kurtkę ze skórzanymi elementami i ćwiekami. Sięgała mu za biodra. Do tego spodnie typu bondage, także lateksowe i wysokie koturny sięgające kolan, sznurowane z klamrami po bokach. Lecz tym, co najbardziej zaskoczyło blondyna, była maska zasłaniająca połowę twarzy gitarzysty. Z początku przypominała maseczkę, taką jak zazwyczaj noszą lekarze w szpitalu, z tą różnicą, że ta była lateksowa z elementami skóry i ćwieków. Po dokładniejszym przyjrzeniu się,  Shinya zauważył skórzany X pomiędzy oczami chłopaka, który łączył się z przepaską na czole. Pod blondynem zmiękły kolana, musiał usiąść. „O-on na serio bosko wygląda… Jak prawdziwy demon!”

— Wiesz, Shin-chan, mógłbyś już zamknąć usta. — powiedział. „Albo użyć ich do czegoś innego” Dodał już w myślach i uśmiechnął się do siebie, lecz przez maskę nie było tego widać.
— Ty… ja? Sesja… musimy… iść? — perkusista jeszcze nie doszedł do siebie po przeżytym szoku.

Blondyn już wstał, żeby dojść w miarę trzeźwo do drzwi, lecz Die widząc w jakim stanie znajduje się chłopak, podszedł powoli do niego i stanął tuż za nim. Położył dłoń na jego ramieniu i zaczął sunąć samymi opuszkami po delikatnej skórze na jego szyi. Drugą ręką objął go w pasie i cofając się o kilka kroków do tyłu, usiadł na krześle i posadził go sobie na kolanach. Shinya nie do końca kontaktując, pozwolił robić ze sobą wszystko, na co tylko miał ochotę czerwonowłosy. Czuł jak ręka gitarzysty wsuwa się pod jego sukienkę i krąży niebezpiecznie blisko jego krocza. Wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy Die dotknął go przez materiał bokserek i zaczął delikatnie pieścić.

— Die, nie… nie możesz… ach! Nie... Tak, nie…
— Cii… Shin-chan, nie wmówisz mi, że tego nie chcesz.
— Ja… — blondyn sam już nie wiedział czego chciał.

Tą jakże intymną chwilę przerwało im pukanie do drzwi. Perkusista jak poparzony wyrwał się z objęć Daisuke i popędził ku drzwiom. Nim dotknął klamki do środka wszedł fotograf.

— Gotowi?
— Pewnie.
— Tak! — chłopak odpowiedział aż nazbyt entuzjastycznie, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie.
— No to chodźcie już, bo czasu mamy mało… — powiedział zadowolony mężczyzna ciesząc się, że nie będzie musiał na nich dłużej czekać.

Gitarzysta, niczym wystrzelony z procy, ruszył przodem i jako pierwszy dostał się na salę, w której mieli wcześniej sesję. Jednak wygląd zmienił się diametralnie. Na podłodze leżały fioletowo-różowe materiały, tak samo na ścianach. Oświetlenie także się zmieniło… Nie było to już czyste, białe światło. Niektóre z lamp zostały zakryte czerwonymi, foliowymi nakładkami, aby atmosfera stała się bardziej mroczna, choć blondynowi skojarzyła się raczej z nastrojem panującym w burdelu. W rogu pomieszczenia dało się zauważyć karton z czerwono-czarnymi materiałami, który po chwili został wyniesiony przez jakiegoś młodego chłopaczka. Blondyn wszedł w głąb pomieszczenia i nie minęła chwila, kiedy to podbiegła do niego jakaś fryzjerka i zaczęła prostować mu włosy, a następnie podpinać je w dwa wysokie kucyki. Wpięła mu we włosy jeszcze mały kapelusik ze srebrną czaszką i czarnymi piórkami. Następnie dokleiła się do niego wizażystka, aby poprawić makijaż. Kiedy był już gotowy zawołał go fotograf.

— No dobra… Jest to wasza wspólna sesja. Ma być bardziej wyzywająca i drapieżna niż ta poprzednie, dlatego też musicie się postarać.

Shinya przełknął ślinę. Nadal czuł podniecenie po tym, co zaszło między nim, a Daisuke w garderobie. Nie było to zbyt komfortowe biorąc pod uwagę fakt, że mają teraz mieć robione zdjęcia.

— Shinya, najpierw porobimy tobie kilka fotek, potem Die. Usiądź na ziemi na kolanach, bokiem. Żebyś równocześnie siedział i na podłodze, i na swoich nogach… Tak, przodem do mnie. — błysnął flesz — Teraz oprzyj się na lewej ręce… Połóż ją na ziemi i zrzuć na nią ciężar ciała. Świetnie. Teraz opuszkami prawej dłoni dotknij szyi. Patrz się w obiektyw. Nie ruszaj się. — ponownie błysnął flesz —  Teraz przesuń palce do ust… Ok, teraz uchyl usta i wsuń delikatnie jeden palec… Bosko! Uśmiechnij się delikatnie… Nie, nie zabieraj ręki. Świetnie! Teraz taki bardziej drapieżny uśmiech.

„Uh! Niech to się skończy… Błagam! Gdyby Die nie zaczął mnie dotykać, to bym teraz nie był taki podniecony… Kuso, nawet te głupie pozy coraz bardziej mnie podniecają!”

— Teraz uklęknij, oprzyj się na prawej ręce, a palce lewej zegnij tak, jakbyś miał kogoś podrapać, drapieżnie… Świetnie! — kolejne zdjęcie pojawiło się na laptopie — Dobra. Die, twoja kolej!

Czerwonowłosy cały czas bacznie obserwował blondyna i zdążył się zorientować, że perkusista naprawdę się nieźle podniecił. Uśmiechnął się do siebie, oblizując przy tym usta. Kiedy mijał blondyna nachylił się w jego stronę.

— Shin-chan, zostań tutaj…

Chłopak nic nie powiedział, ale widać było, że chciał zwiać i wykorzystać swoją przerwę.

— Dobra, stawaj na środku. Stań bokiem. Jeszce trochę w lewo… Teraz spójrz w tym kierunku przez prawe ramię. Niech twój wzrok będzie beznamiętny. Ręce wzdłuż ciała, tak! Świetnie zostań tak przez chwilę. Mam! Teraz obróć się przodem. Zwróć się odrobinę w lewo. Zegnij prawą rękę, podnieś do góry tak żeby dotknąć ramienia. Dłoń złóż w półotwartą pięść, świetnie… A lewą ręką podeprzyj tą prawą, od dołu… Trochę tak od niechcenia, spójrz się prosto, w obiektyw. O tak!  Teraz usiądź na ziemi, zegnij prawą nogę w kolanie i połóż na niej prawą rękę. Oprzyj się na lewej, patrz na mnie. Ok. Teraz zegnij obie nogi… Prawą dłoń puść luźno, a lewą oprzyj na lewym kolanie, tak żeby dłonią dotykać twarzy. Świetnie! Dobra, Shinya chodź tutaj! Tanabe! Zmień oświetlenie, daj więcej czerwonych lamp! Akemi, zmień wystrój, rozłóż te czerwono-czarne materiały. Jak to ich nie ma?! Kto je stąd zabrał?! Przynieść je natychmiast, jak ja mam pracować w takich warunkach? Anko… popraw im szybko makijaż!

Wszyscy szybko zabrali się za wyznaczone im zadania, nie chcąc narazić się fotografowi. Nie minęła chwila, a wszystko było zrobione.

— Dobrze chłopcy, teraz stańcie obok siebie. Die stań za nim, połóż mu prawą dłoń na lewym ramieniu i pochyl się nad nim. Shinya odchyl głowę delikatnie w prawo, ale patrz się w obiektyw. Zegnij delikatnie jedną nogę, a dłonie zamknij w piąstki na przedzie sukienki. Die pochyl się bardziej i spójrz mi prosto w obiektyw. O, Świetnie! Teraz Shinya spójrz się gdzieś w bok! Ok. Teraz puść prawą rękę luźno. Tak! Die teraz połóż mu lewą dłoń na lewym ramieniu, a prawą ręką opleć go w pasie. Świetnie… Teraz Shin odwróć trochę głowę w jego kierunku… Dobrze. — blondyn zadrżał, mimowolnie przypominając sobie to, co robił z czerwonowłosym w garderobie. Chciał odegnać od siebie uporczywe myśli, ale silne ramiona chłopaka skutecznie mu to uniemożliwiały. — Aoi, Yuu! postawcie tutaj tą czarną kanapę! Ok, Die usiądź z lewej strony, bokiem do oparcia… Lewą nogę postaw na kanapie. Oprzyj na niej lewą rękę. Shinya usiądź z drugiej strony. Bokiem i oprzyj łokieć na podłokietniku. Patrz dyskretnie na Die-sama. Ok. Teraz całkowicie usiądź na kanapie. Świetnie. Teraz uklęknij na niej, na czworaka, bokiem do obiektywu. Patrz wyzywająco na niego. Die wyciągnij w jego kierunku dłoń, zupełnie jakbyś chciał go pogłaskać. Spójrz się na niego. W tej sesji jesteś demonem, który ma go kusić! Kusić! Wysil się! Shinya złap w zęby jego palce, tak jakbyś przyjął jego wyzwanie. OK! Teraz wtul w jego dłoń swój prawy policzek, świetnie! Pokaż, że chcesz do niego należeć!

„Uh! Ja cię koleś zamorduję za to! Lepiej unikaj ciemnych uliczek i korytarzy, zemszczę się! To co każesz nam robić powinno być karalne, ja już… nie mogę!” — skamlał w myślach, błagając wszystkie świętości o koniec tej chorej sesji.

— Dobra teraz uklęknij nad nim i przybliż swoją twarz! Graj, pokaż mi więcej pożądania! Die, przesuń dłonią po jego plecach, tak! Zatrzymaj tam dłoń i pokaż mi swój triumf nad nim! Świetnie! Mamy to! To powinno wystarczyć. Koniec na dzisiaj! Wszystkim serdecznie dziękuję za współpracę.

Shinya szybko wstał i nie zwracając w ogóle uwagi na fotografa, ruszył do garderoby. „Kuso! Jeszcze chwila i się spuszczę! Ugh! Głupi fotograf!” Po wejściu do pokoju nie zawracał sobie głowy zamykaniem drzwi na klucz — bo nikt przecież tutaj nie wejdzie. Usiadł na kanapie i wsunął dłoń pod sukienkę. Chwilę pomęczył się, nim udało mu się zsunąć bokserki. Odchylił głowę do tyłu i zaczął sunąć dłonią po swoim członku. Przymknął powieki, a jego oddech stał się cięższy. Robiło mu się coraz bardziej gorąco, a cisza panująca w pomieszczeniu, została zakłócona przez jego ciche jęki i postękiwania. Momentalnie pod jego powiekami pojawiły się obrazy tego, co zaszło tutaj półtorej godziny temu. Oblizał spierzchnięte wargi i pozwolił sobie puścić wodze fantazji. Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim biodrze, a następnie usta pochłaniające jego męskość. Przestraszony otworzył szeroko oczy i już chciał odepchnąć napastnika, kiedy to zdał sobie sprawę, że to nikt inny jak Daisuke. Przez chwilę bił się z własnymi myślami, nie wiedząc czy pozwolić mu kontynuować, czy też kategorycznie to przerwać i zwiać stąd, lecz gorące usta na jego przyrodzeniu skutecznie mu to utrudniały. Warknął gardłowo i pozwolił chłopakowi kontynuować, odchylając przy tym głowę do tyłu i nieświadomie poruszając biodrami, przy okazji wczesując dłoń w jego krwistoczerwone włosy. Uwielbiał je kiedy nie były upaprane tymi wszystkimi kosmetykami do włosów, były wtedy bardzo delikatne i przyjemne w dotyku, aż się chciało ich dotknąć i przeczesywać długie pasma między palcami. W końcu miał ku temu okazję, ponieważ nigdy wcześniej nie miał do tego sposobności. Tylko raz czy dwa, kiedy podczas wygłupiania się na próbach poczochrał jego włosy w „akcie zemsty”.

Jego ciche szepty z każdą chwilą przeradzały się w pojedyncze krzyki i nieskładne zdania, o tym jak mu dobrze. Nie potrafił już na niczym innym skupić swojej uwagi, niż na wilgotnym języku tak sprawnie zajmującym się jego penisem. W pewnym momencie poczuł, jak chłopak zsuwa z niego całkowicie bokserki i wsuwa w niego naśliniony palec. Jęknął przeciągle i aż wygiął się w delikatny łuk. Daisuke nie czując zbytnich oporów dodał drugi palec i zaczął nimi poruszać. Co jakiś czas krzyżował palce i rozsuwał je, aby jak najlepiej rozciągnąć blondyna, w końcu nie chciał go skrzywdzić. Zbyt długo na to czekał i nie chciał tego zniszczyć przez zbędny pośpiech czy swoje podniecenie. Kiedy dołożył trzeci palec, wsunął go nieco głębiej trafiając tym samym w prostatę perkusisty. Chłopak nie mogąc już znieść napięcia i gorąca, które rozlewało się w dolnych partiach jego ciała, krzyknął i spuścił się wprost do ust gitarzysty. Die spił wszystko łapczywie, a następnie wziął go na ręce i przeniósł na biurko stojące nieopodal. Delikatnie ułożył na nim chłopaka, który jeszcze nie do końca kontaktował po przeżytym właśnie orgazmie. Rozpiął swoje spodnie i kiedy tylko uporał się ze wszystkimi falbankami u sukienki Shin’a, wszedł w niego szybko i do samego końca. Dobrze rozciągnął blondyna, tak więc wiedział, że nie zrobi mu krzywdy. Po garderobie rozniosło się zaskoczone sapnięcie, przepełnione przyjemnością. Gitarzysta od razu zaczął się w nim poruszać, szybko i mocno. Tego im obojgu potrzeba było teraz najbardziej, szczególnie po tych kilkugodzinnych podchodach. Perkusista wił się pod nim w ekstazie, co chwila wykrzykując jego imię. Czuł jak męskość Die’a całkowicie go wypełnia, to było cudowne uczucie. Czuł go każdym mięśniem, każdym nerwem i zdecydowanie chciał więcej. Gdyby to było możliwe, jeszcze bardziej rozszerzyłby nogi, chcąc przyjąć go głębiej. Nie myślał nawet o tym, że ktoś może tutaj wejść. Dla niego liczyło się tylko tu i teraz. Nie wiedząc co zrobić z dłońmi, zaczął jedną z nich miąć sukienkę, a drugą przysunął do ust, by po chwili zacząć się w nią wgryzać, aby nikt ich nie usłyszał. Co jak co, ale skandal nie jest im potrzebny.

Gitarzysta widząc to, pochylił się i wpił się łapczywie w jego usta, spijając tym samym każdy krzyk i westchnienie rozkoszy. Pocałunek od samego początku był bardzo namiętny i drapieżny, można by nawet pokusić się o stwierdzenie —  wielce nieprzyzwoity. W pomieszczeniu dało się słyszeć skrzypienie biurka, plask jaki wydają jądra uderzające o pośladki, stłumione jęki Shin’a oraz mlaskanie spowodowane pocałunkami. Idealna muzyka towarzysząca dwójce spragnionych siebie ciał.

W ostatniej chwili świat zawirował blondynowi przed oczami. Krzyknął głośno imię kochanka — zupełnie nie przejmując się tym, że ktoś może ich usłyszeć i ponownie tego dnia doszedł. Przymknął oczy i dosłownie odleciał z przyjemności. Chwilę po nim szczytował Die, lecz czując jak mięśnie kochanka się na nim zaciskają nie zdążył wysunąć się z jego gorącego wnętrza i doszedł w nim. Kiedy ochłonął powoli się z niego wysunął, a widząc, że ten po prostu zemdlał od nadmiaru rozkoszy, uśmiechnął się i pokręcił głową z rozczuleniem. Ponownie pochylił się i skradł mu delikatny pocałunek.

Kiedy zaczął się budzić, pierwsze co do niego dotarło to to, że właśnie się pieprzył, bo tylko tak można było nazwać ich dziki seks sprzed jakiegoś czasu. Kolejnym był ten przyjemny ból w dolnych partiach ciała. Skrzywił się nieznacznie, ale uśmiech rozjaśnił jego twarz, kiedy zobaczył, że Daisuke leży tuż obok niego na kanapie. Teraz do niego dotarło, że kiedy on zemdlał gitarzysta musiał po nich posprzątać, przemyć go i położyć na kanapie. Oparł się na łokciu i przeczesał, z nieskrywaną czułością, szkarłatne pasemka chłopaka. Nachylił się i delikatnie go pocałował. Posiedział tak kilka minut, rozmyślając o tym co zaszło i co będzie kiedy ten się obudzi. „Rozejdziemy się jak gdyby nigdy nic i już nigdy więcej do tego nie wrócimy, czy może jakoś się to ułoży i…  i my… może moglibyśmy być razem?” Blondyn przygryzł opuchniętą od pocałunków wargę i przez chwilę bił się z myślami. „Raz kozie śmierć! Jeśli nie teraz, to już nigdy nie będę miał okazji powiedzieć mu co do niego czuję! A nie chcę żeby myślał, że jestem łatwy i daję każdemu.” Pochylił się, po czym szepnął wprost do jego ucha, będąc pewnym, że ten nadal śpi.

— Kocham Cię, Daisuke. — przejechał dłonią po jego policzku — Ja… Od bardzo dawna nie traktuję cię już tylko jako przyjaciela, jesteś kimś więcej. Znacznie więcej. Za każdym razem kiedy byłeś w pobliżu moje serce zaczynało szybciej bić, a oddech przyśpieszał. Byłem wredny, zachowywałem się jak pieprzona Diva, bylebyś nie zobaczył co do ciebie czuję, bałem się. Bałem się, że nie czujesz tego co ja i to będzie koniec naszej przyjaźni. — kilka słonych kropel skapnęło na policzek gitarzysty — Och, gdybyś tylko czuł to, co ja, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. — zamilkł na chwilę po czym kontynuował — To co zaszło… to było idealne, nie mógłbym sobie tego lepiej wyobrazić. Każdy twój dotyk, pocałunek sprawiał, że… — obrysował opuszkami palców jego rozchylone usta — że kocham cię jeszcze bardziej.

Słuchał go. Każdego jego słowa, a kiedy poczuł, że ten płacze miał ochotę wziąć go w ramiona, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale powstrzymywał się, chcąc usłyszeć co  jeszcze powie. Wiedział jak czuje się blondyn, widział to jak bije się sam ze sobą kiedy tylko był w pobliżu. Widział te ukradkowe spojrzenia, nieśmiałe uśmiechy i dziś… Podczas dzisiejszej sesji widział w jego oczach czyste pożądanie. Czuł dokładnie to samo. Dziękował wszystkim świętościom za tą sesję we dwoje, ale coś czuł, że będzie musiał iść jutro osobiście podziękować liderowi. To więcej niż pewne, że ten maczał w tym palce. Usłyszawszy już wszystko czego chciał, uchylił powieki i z psotnym uśmiechem spojrzał na swojego Shin’a, jak zwykł go nazywać od jakiegoś czasu w myślach.

— Ja Ciebie też, Shin-chan.

Na usta blondyna ponownie wkradł się uśmiech, a z oczu poleciało kilka łez. Szybko otarł je wierzchem dłoni i przylgnął całym ciałem do rozgrzanego ciała kochanka. „Teraz nie muszę się bać, że mnie wyśmieje…”

— Czemu płaczesz…?
— Ze szczęścia Daisuke, ze szczęścia.
— Czy teraz będziesz…? — blondyn położył mu palec na ustach, nie dając mu dokończyć.
— Sercem, ciałem i duszą.

Czerwonowłosy spojrzał się na niego z błyskiem w oku i przesunął dłonią po jego ramieniu.

— Czyli w domu mogę liczyć na powtórkę?

Po tych słowach blondyn zaśmiał się i skradł mu kolejny pocałunek, będąc szczęśliwym, że w końcu odnaleźli siebie nawzajem.